Mieszkanie w mocno zalesionej okolicy to nie tylko grzyby, a z nich risotto (klik!) czy makaron (klik!). Lasy to również pozostałości po starych sadach owocowych albo po prostu skupiska owocujących drzewek, które wzięły się znikąd. I które trzeba umieć znaleźć 😊 Najlepsza metoda na ekologiczne owoce bez żadnych oprysków! Co roku zbieram jabłka i robię z nich musy do szarlotek, jakiś czas temu do jabłek dołączyły m.in. mirabelki.
W przypadku mirabelek zalesiona okolica ma jeszcze jeden plus: to owoce, które zbiera się spod drzew. Mirabelka, aby była dojrzała i nadawała się do jedzenia, musi – najlepiej – samodzielnie spaść z gałęzi. Absolutnie nic nie da jej wcześniejsze zrywanie – nawet pięknie żółta będzie twarda jak kamień, kwaśna i nie wyjmiecie z niej pestki. Możemy oczywiście próbować trafić na moment, kiedy owoce idealnie dojrzeją na gałęziach, ale to metoda raczej dla posiadaczy własnych drzewek, którzy obserwując je wiedzą, kiedy nadszedł czas na zbiory. Polującym po lasach pozostaje zbieractwo.
Przestrzegam przed zbieraniem mirabelek z miejskich chodników i miejskich trawników. Pomijając już tak prozaiczne historie, jak sikające psy, szkło i inne zanieczyszczenia – trawniki na osiedlach bardzo często nawozi się (lub odchwaszcza) substancjami, które mogą być po prostu szkodliwe dla zdrowia. Na pewno słyszeliście o glifosatach – już teraz nie można ich używać w parkach miejskich i przydomowych ogródkach, a od 2024 r mają być zakazane całkowicie. Tak więc uwierzcie mi na słowo, a resztę doczytajcie w Internecie; konfitura z ich dodatkiem to bardzo zły pomysł. Jeśli nie znacie spokojnej okolicy z owocującymi drzewkami zawsze pozostają targi i bazary. Wybierając mirabelki po prostu weźcie jedną do ręki – jeśli da się rozgnieść, jest dojrzała (nie mówię o wyjmowaniu pestki, bo tu czeka Was dłuższa praca – szczegóły w przepisie). Jeśli będzie twarda jak kamyczek – darujcie sobie zakupy. Żadna metoda nie sprawi, że zielone owoce dadzą się wydrylować, a w smaku nie będą przypominać cytrynowego soku!
I tak – mirabelki oprócz tego, że są pyszne – bywają również kwaśne. Te rosnące dziko w lasach (czyli takie, jak moje) na pewno nie będą takie winne i słodkawe w smaku jak te, które pielęgnujemy w ogrodach. Ilość cukru, jaką zużyjecie do przyrządzenia przetworów zależy więc tak naprawdę od tego, na jakie owoce traficie. U mnie wyszło 0,5 kg cukru na 1 kg owoców (robiąc konfitury np. z truskawek zużywam zaledwie 150- 200 g cukru, albo robię je bez cukru). I nie mogę powiedzieć, aby takie dosłodzone mirabelki były jakimś szalonym ulepkiem! Są fantastycznie słodko-kwaśne, najlepsze, jakie tylko mogą być.
Dzisiaj robię marmoladę czyli przetwory z przetartych owoców z większą ilością cukru. Jeśli mamy słodkie owoce z cienką (i mało kwaśną!) skórką możemy oczywiście przygotować z nich klasyczny dżem – czyli ugotować całe owoce bez ich przecierania. W przypadku mirabelek wolę jednak mus bez kawałków skórki. Taki jest najlepszy.
Do dzieła!
PRZYDADZĄ SIĘ
Gęste sito lub blender kielichowy
Patelnia z grubym dnem
Słoiki (ok. 4 x 0,5 l)
SKŁADNIKI
2,5 kg mirabelek (po wypestkowaniu – 2 kg)
0,8 – 1 kg cukru
20 g pektyny
PRZEPIS
Mirabelki dokładnie myjemy. Owoce wkładamy do garnka i zalewamy wrzątkiem na 2 minuty. Odcedzamy na sicie i odstawiamy na kilka minut.
PESTKOWANIE
Metoda taka sama, jak przy pestkowaniu oliwek. Mirabelkę kładziemy na desce i naciskamy od góry płaskim nożem. Owoc powinien pęknąć, a pestka praktycznie sama wyskoczyć. Z części owoców będziemy musieli ją wyjąć, ale to i tak najszybsza metoda ze wszystkich, jakie przetestowałam.
Inną metodą jest zagotowanie mirabelek z małą ilością cukru, przełożenie ich na sito i odławianie pestek w trakcie przecierania, ale zapewniam Was, że zajmie to więcej czasu niż metoda wyżej wymieniona.
PRZYGOTOWANIE MARMOLADY
Wypestkowane owoce umieszczamy w garnku i na początek zasypujemy szklanką cukru. Mieszamy i zagotowujemy. Po kilku minutach od zagotowania zdejmujemy garnek z gazu. Owoce – partiami – przekładamy na gęste sito i dokładnie przecieramy. Jeśli jesteście pewni, że w masie nie ma żadnej pestki, śmiało możecie użyć blendera.
Przetarte owoce z powrotem wkładamy do garnka. Z pozostałego cukru odsypujemy ½ szklanki, mieszamy z pektyną i odstawiamy. Resztę cukru wsypujemy do garnka. Mirabelki są na ogół mocno kwaśne więc tak naprawdę ilość użytego cukru zależy od Was. Ja na ogół robię dżemy z proporcji 200 g cukru na 1 kg owoców. Przy mirabelkach poddałam się i wyszło mi 400 g cukru na kilogram przy pierwszej partii, i 500 g cukru przy drugiej (owoce z innych drzew). Konfitury są pyszne, ale nadal mocno kwaskowe.
Zawartość garnka doprowadzamy do wrzenia i gotujemy 10 minut. Po tym czasie dodajemy cukier wymieszamy z pektyną – wsypujemy go małymi partiami cały czas energicznie mieszając masę (inaczej pektyna może się skawalić i będziemy odławiać kawałki żelu – niestety nie da rady tego rozmieszać). Po dodaniu pektyny gotujemy masę jeszcze około 4-5 minut. Jeśli marmolada będzie bardzo gęsta można dolać pół szklanki wody.
Marmoladę przekładamy do czystych i wyparzonych słoików (zostawiamy ok 1-1,5 cm pustego miejsca od pokrywki), mocno zakręcamy i pasteryzujemy.
PASTERYZACJA W PIEKARNIKU
15-20 minut w 120 stopniach (termoobieg). Blachę wykładamy ręcznikiem kuchennym, na nim ustawiamy gorące słoiki pilnując, aby się nie dotykały. Wyjmujemy z piekarnika i studzimy na kuchennym blacie.
PASTERYZACJA W WODZIE
Wstawiamy gorące słoiki do garnka z gotującą się wodą zachowując odstępy (dno garnka wykładamy materiałem lub wkładem do pasteryzowania). Pasteryzujemy na małym ogniu ok. 10-12 minut, wyjmujemy z garnka i studzimy na blacie.
2 komentarze
Ulwielbiam mirabelki. Chętnie stestuję ten przepis w Thermomixie – mam nadzieję, że wyjdzie równie dobrze jak na Twoich zdjęciach. Robiłam ostatnio powidła z przepisu z supergarnek.pl (masa przepisów na Themomix, polecam!) i wyszły świetnie 🙂
Niestety nie mam Thermomixa, ale sporo moich koleżanek ma więc wierzę, że te wszystkie przepisy wychodzą całkiem fajnie 🙂 Daj znać, jak wyszły te mirabelkowe testy, bo jestem ciekawa!