Jeśli zastanawiacie się po czym poznać, że jesień już nadeszła, to jest na to bardzo prosta metoda. Jeżeli pustych słoików jest znacznie więcej, niż pełnych i na dodatek większość stoi w kuchni to tak, jest już jesień! Moja ulubiona pora roku na przetwory. Zawsze najbardziej lubiłam te ze śliwek i w tym roku chyba niewiele się zmieniło. Na powidła jest jeszcze chwila – tu najlepsza do przetworów jest późna, lekko przemarznięta pierwszymi przymrozkami węgierka. Ale początek września to doskonały moment na przygotowanie dżemów, sosów, keczupów i innych śliwkowych pyszności.
Do przetworów, zwłaszcza na dżemy i kompoty nadaje się większość śliwek. Gdybym jednak miała przyjąć jakieś kryteria to (oprócz smaku) byłaby to łatwość z jaką z owoców wyjmuje się pestki. Renklody są pyszne, ale trudno je obrać, nadają się na kompot. Trochę na ten temat mówiliśmy w jednym z wydań programu Pytanie na Śniadanie – jeśli jesteście ciekawi, co tym razem przygotowałam na ekspercki stół – oto link do obejrzenia nagrania – KLIK
Najbardziej lubię węgierki, zwłaszcza te późne. Z tych wczesnych powstaje mój ulubiony śliwkowo-pomidorowy sos, który moim zdaniem bije na głowę wszystkie sklepowe keczupy. Tego domowego można używać również jako sosu do makaronu – świetnie pasuje do tuńczyka lub do makaronów z warzywami. Jeśli w czasie gotowania nie dodamy octu, zamiast keczupu uzyskamy klasyczny sos makaronowy. Tylko oczywiście w tym przypadku – z aromatem śliwek.
Jak co roku pakuję swoje skarby do słoików Weck. I jak co roku będę Was zachęcać do ich zakupu i wypróbowania. Są niezniszczalne, ŁADNE (tak, to ważne!) i nie ma problemu przy ich zamykaniu i otwieraniu. Wszystkie posiadają wygodne zapinki. Jedyne, o czym musicie pamiętać to pasteryzacja – gumka musi się zassać, aby zamknęła pokrywkę. Niewielkie to jednak poświęcenie, bo przecież większość przetworów i tak musi trafić do pasteryzacji. Model, który widzicie na zdjęciach to butelka Saftflasche (klik!), która występuję w kilku pojemnościach: ta na foto ma 530 ml i jest to średniej wielkości butelka ketchupu.
Wybierzcie ładne dojrzałe śliwki, zaopatrzcie się w szkło i do dzieła!
Firmie TGhome dziękuję za słoiki, a Was zapraszam do sklepu: KLIK!
SKŁADNIKI (najlepiej od razu zrobić z podwójnej lub potrójnej porcji)
1 kg śliwek węgierek
1 kg pomidorów (gruntowych)
2 jabłka (antonówka, reneta)
1-2 papryczki chili
3 cebule
4 ząbki czosnku
5-6 łyżek brązowego cukru
2 (płaskie) łyżki soli
½ szklanki octu 10%
PRZYPRAWY: po 1 łyżeczce mielonego pieprzu, nasion gorczycy, słodkiej papryki, po 1 płaskiej łyżeczce cynamonu, zmielonego ziela angielskiego, 1/3 łyżeczki zmielonych goździków
PRZEPIS
Butelki (lub słoiki) dokładnie umyć (razem z pokrywkami) i przelać wrzątkiem, odstawić do wysuszenia.
Pomidory umyć, sparzyć, obrać i posiekać. Wypestkowane śliwki, obrane jabłka, cebulę i czosnek pokroić. Z papryczek chili usunąć pestki i pociąć je drobno. Składniki przełożyć do garnka, zasypać cukrem, dodać wszystkie przyprawy (bez octu!), dokładnie wymieszać i odstawić na 2-3 godziny. Warzywa i owoce powinny puścić dużo soku (jeśli soku jest mało, można do gotowania wlać pól szklanki wody).
Następnie wszystko gotować, aż składniki całkowicie zmiękną. Zajmie to ok. 30 minut. Masę lekko przestudzić i przetrzeć przez sito lub przełożyć do kielicha blendera i dokładnie zmiksować (ta druga metoda jest znacznie lepsza – wszystkie przyprawy zostaną dokładnie zmielone).
Masę przelać ponownie do garnka i doprowadzić do wrzenia. Dodać ocet i gotować tak długo, aż sos zgęstnieje. U mnie to kolejnych 20-30 minut. Pod koniec gotowania spróbować i doprawić do smaku. Pamiętajcie, że zimny sos będzie gęstszy, niż taki gorący i mniej pikantny.
Gorący ketchup wlać do słoików lub butelek i zapasteryzować.
PASTERYZACJA W PIEKARNIKU
Słoiki wstawić do piekarnika nagrzanego do 120 stopni (termoobieg) i pasteryzować 20 minut. Na blasze do pieczenia należy położyć kawałek materiału i zadbać o to, aby słoiki nie dotykały się. Wyjąć do ostudzenia.
PASTERYZACJA W WODZIE
Słoiki wstawić do podgrzanej wody i od momentu zagotowania pasteryzować (na małym ogniu) ok. 10 minut. Na dnie garnka należy położyć kawałek materiału i zadbać o to, aby słoiki nie dotykały się. Wyjąć do ostudzenia.
